I wtedy ja na dany znak
prężąc i śmiejąc się szampańsko
wchodzę ubrany w biały frak
i mówię: dobry wieczór Państwu!
Jeden z rycerzy reform czy też żołnierzy rewolucji zadał mi pytanie, o co mi tak właściwie chodzi w tym podkreślaniu potrzeby dyskusji o fundamentach i podstawach. No bo dyskusja o fundamencie czyli siatce zajęć i podziale godzin przecież była i wszyscy są w tym samym stopniu zadowoleni i pokrzywdzeni. Coś już na ten temat napisałem i tego nie będę rozwijał. Istotny jest nie tylko podział łupów, który jest średnio słusznie utożsamiany z dyskusją o treści ale także sposób realizacji zajęć czyli forma. Pisałem bez echa o konieczności dostrzeżenia braku materiałów, które mogą pomóc w samodzielnym uczeniu się. Bo piętnaście slajdów w PDF z godziny wykładu nie spełnia tego warunku. To po pierwsze…
A po drugie, czego nie będę w tym wpisie rozwijał, to kwestia liczby przedmiotów w semestrze. U nas także po reformie dominują małe przedmioty z jedną godziną wykładu i jedną ćwiczeń. Być może dzieje się tak dla uhonorowania uświetnienia i upamiętnienia prowadzącego. Warto i trzeba się spytać studentów o ich zdanie na ten temat. Kwestia została podniesiona na wrześniowym seminarium w Wildze. Kontynuacja miała miejsce na listopadowym seminarium IDUB. Generalnie studenci boją się „dużych przedmiotów”, czują strach i respekt przed „kobyłami”. Ale z drugiej strony na skutek rozdrobnienia pod koniec semestru i w sesji cierpią, że względu na wielość zaliczeń. Może warto zrobić na całej uczelni badania i dowiedzieć się, jakie jest zdanie studentów w tej sprawie. Przecież kształcenie prowadzimy dla nich nie dla siebie.
A po trzecie warto spojrzeć na „realizację procesu zaliczania”. O co mi chodzi? Jeśli przedmiot ma składowe typu wykład, ćwiczenia audytoryjne, ćwiczenia projektowe i laboratorium a do tego jest jeszcze egzamin to student musi uzyskać mnóstwo zaliczeń cząstkowych na ocenę, żeby na koniec mieć pozytywną ocenę łączną. Dla ustalenia uwagi pokażę o co chodzi na przykładzie podstaw informatyki, gdzie do tego roku jest jedna godzina wykładu, dwie zajęć komputerowych i… trzy oceny. Przyjmijmy tak dla ustania uwagi, że za zajęcia komputerowe i wykład jest po 50 punktów (czyli łącznie jest 100 punktów) a zalicza połowa, czyli 50%. Wyobraźmy sobie, że ktoś otrzymał z ćwiczeń 40 punktów a z wykładów 20 czyli łącznie 60, czyli 60% ze 100 punktów. Zalicza – nie, bo obie cząstkowe oceny z zajęć komputerowych i wykładów muszą być. Wielokrotnie sugerowałem i prosiłem, aby była jedna ocena łączna – odmowa i argumentacja w zasadzie powalająca, nie-bo-nie, bo system nie pozwala, bo będzie bałagan, bo tak ma być… Idąc dalej można przy takim łącznym zaliczeniu ustalić wagi składowych przyznając na przykład 60 punktów za ćwiczenia a 40 za wykład. W aktualnym systemie co do zasady ocena łączna to średnia ocen składowych.
Pomysł można rozszerzyć na przedmioty, gdzie jest egzamin. Będzie tu oczywiście o niebo trudniej cokolwiek ustalić ale… warto i trzeba rozmawiać! Pamiętam moje początki sprzed lat. Po pierwszym semestrze zajęć z mechaniki zaliczyła zdecydowanie mniej niż połowa i byłem gotów zwolnić się z pracy uznając, że nie nadaję się do niej. Dyrektor i Kierownik nie przyjął rezygnacji, bo hospitował moje zajęcia i uznał, że jestem po prostu wymagający i uczciwy. Co to oznacza wkrótce zrozumiałem. Zaczęli się do mnie zapisywać na zajęcia tak zwani spadochroniarze, czyli powtarzający zajęcia. Największym zaskoczeniem były dla mnie osoby z zaliczeniem. Wyjaśnili, że mają zaliczenie, ale jest ono g[…] warte, bo nie mogą zdać egzaminu pisemnego. Wtedy i chyba także dzisiaj egzamin pisemny obejmował te sama zadania co na kolokwiach. Do dziś pytam się po co? Chyba tylko po to, aby zidentyfikować tych, których puścili prowadzący ćwiczenia. A nie prościej jest, aby koordynator wyeliminował przypadki „puszczania” z ćwiczeń? Nie będzie wtedy konieczności ponownego rozwiązywania tych samych zadań co na kolokwiach…
Dla tych zaś co nie kliknęli w link i nie przeczytali wiersza czy też tekstu autorstwa Wojciecha Młynarskiego Piotr Fronczewski i Cyrk. Jest też wersja śpiewana przez samego mistrza Młynarskiego…