Może pomyśli widz po programie,
Nim w miękkie łoże rzuci go senność –
Co wart jest taki kabaret, który
Nie sięga w ostrzem w codzienność?
Łatwo odpowiedź na to znajdziemy,
Nie drgnie nam nawet lewa powieka,
Z czego już dziesiąt lat się śmiejemy –
Że znów nie dowieźli mleka?
Kabaret, kabaret, lecz śmiechu w nim mało
I słowa w nim gorzkie, bez blasku i zalet.
Bo tak, proszę państwa, fatalnie się stało,
Że życie przerosło kabaret.
Czy warto jeszcze mówić o sklepach,
Czy warto śmiać się z nieurodzaju?
Czy długo można pisać o cepach,
Które nie młócą dla kraju?
Czy dziś do śmiechu może być powód,
Czy jest tu jeszcze coś do odkrycia,
Że ktoś kolejny, wspaniały znowu
Wyrwał nam ileś lat z życia?
Kabaret, kabaret, lecz śmiechu w nim mało
I słowa w nim gorzkie, bez blasku i zalet.
Bo tak, proszę państwa, fatalnie się stało,
Że życie przerosło kabaret.
Lecz pożyjemy, lecz zobaczymy,
Znów zaufamy tym, co zaręczą.
Kolejne dzieci znów porodzimy,
Niech też się trochę pomęczą.
A kiedy lata przejdą, historia
Tych trudnych pytań zada wam parę –
Czy to, co było, to było życie,
Czy to był tylko kabaret?
Kabaret, kabaret, lecz śmiechu w nim mało
I słowa w nim gorzkie, bez blasku i zalet.
Bo tak, proszę państwa, fatalnie się stało,
Że życie przerosło kabaret.
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,tadeusz_ross,zycie_przeroslo_kabaret.html