Egzaminy dyplomowe dały mi w kość nie liczbą komisji i łącznym czasem trwania ale poziomem przygotowania dziś już inżynierów. Dwa lata temu utworzyłem na portalu edukacyjnym kurs REDy czyli repetytorium egzaminu dyplomowego. Zajrzało tam przez dwa lata dwadzieścia osób. Obowiązku nie ma ale chyba jest obowiązek umienia i rozumienia czegokolwiek z mechaniki. OK, nie będę się dopytywał o szczegóły metody sił lub przemieszczeń – od tego mamy dziś programy komputerowe. Ale nie ma (jeszcze…) programów bazujących na sztucznej inteligencji które odpowiedzą na proste pytanie. Mamy dwie absolutnie jednakowe liny, różniące się jedynie długością. Obciążamy je równomiernie. Która zerwie się jako pierwsza – dłuższa czy krótsza. Porażające i przerażające było słuchać, że dłuższa bo… bardziej się wydłuży a potem zerwie. Po czterech latach studiów, 350 godzinach mechaniki P.T. Studenci nie rozróżniają stanu granicznego użytkowania i nośności. A jak nie odróżniają, to oczywiście nie wiedzą od jakich parametrów zależy wydłużenie i moment zerwania. O tym, że porównywana jest siła i naprężenie a potem okazuje się, że łapię za słowa, czepiam się szczegółów. Publicznie oświadczam. Non Possumus. Odmawiam publicznie uczestniczenia w procederze czy też procedurze egzaminowania i przyznawania dyplomów. Kropka. Jak dojdę do siebie zrobię ostatnie nagranie do REDy podsumowujące sierpniowy egzamin.