Uniwersytet Warszawski wyraził ustami władz rektorskich wolę powrotu do kształcenia stacjonarnego. To co, udało się, nic nie będzie trzeba zmieniać… Czyli… przeczekaliśmy. Się samo wyklepało! Jedyne co mnie zastanawia to jedno zdanie. Oczywiście wyrwane złośliwie z kontekstu.
Jednym z powszechnie aprobowanych wśród społeczności Uniwersytetu Warszawskiego rozwiązań są wykłady prowadzone w trybie zdalnym z jednoczesnym nagraniem obrazu i dźwięku, który umożliwi studentom mającym w tym czasie zajęcia asynchroniczne zapoznanie się z takim wykładem.
Wykłady prowadzone w trybie zdalnym to jak mam nadzieję poprawnie rozumiem wykłady prowadzone w sposób synchroniczny, które są jednocześnie nagrywane. Kłania się w pas mój niechciany przez ludzkość konik czyli lecture capture. Po prostu brawo ja! Jestem spektakularnie konstruktywny! Po przecinku rozumiem słowa ale nie jestem w stanie dostrzec głębi i jej sensu. Mówi się pogardliwie o „inteligencji technicznej”, która nie jest w stanie sklecić poprawnie jednego zdania. Po pierwsze tekst który umożliwi studentom wskazuje na liczbę pojedynczą i rodzaj męski. Nagranie jest rodzaju nijakiego. Męskie są dźwięk i obraz, ale po co ten wybór, kiedy one są raczej nierozłączne. Dalej jest jeszcze mniej logicznie. Jakim studentom umożliwi zapoznanie się z wykładem? Ano mającym w tym czasie zajęcia asynchroniczne. Zajęcia asynchroniczne ze swojej natury nie mają wyznaczonego czasu, bo są asynchroniczne! Tak więc jest z tym jak w tym dowcipie – gdzie tu sens, gdzie tu logika? Być może powinno być synchroniczne, ale po 43 latach pracy na uczelni wiem, że nie układa się planu tak, że zajęcia pokrywają się.