Kiedyś zdecydowanie ironicznie pisałem, nieco nawiązując do słynnego tłuczenia termometru o tym, jak najprościej zlikwidować plagę pijanych kierowców. Po prostu należy skończyć z tym kretyńskim dmuchaniem w balonik. A jak pijany jeździec apokalipsy spowoduje wypadek to zawsze można znaleźć przyczyny współistniejące: deszcz, słońce, wiatr, lub brak deszczu, słońca i wiatru.
Z racji pandemicznego zaliczania sprawdzianów wspartego jedynie lajtowym oświadczeniem staram się dochodzić prawdy materialnej jak to było z samodzielnością wykonania pracy. Wykryłem jeden przypadek oddania cudzej pracy. Czy to dużo czy mało? Tu jest właśnie clou programu. Stwierdzenie, że wykryłem jeden przypadek nic nie mówi. Pierwsze uszczegółowienie dotyczy populacji piszących czy też sprawdzanych prac. OK, było ich 50. To pierwsza ważna informacja, ale nie najważniejsza. Czego mi tu brak? Dlaczego marudzę? Brakuje tu danej na temat liczby przeprowadzonych kontroli samodzielności. Jeśli wśród 50 piszących wykonałem tylko jedną kontrolę samodzielności i dla tej jednej kontroli wykryłem brak samodzielności to znaczy że… miałem 100% skuteczność.
Oczywiście ideałem jest pełna kontrola absolutnie każdego. Tak jak kontrola na lotnisku. Czy ktoś wyobraża sobie kontrole wyrywkowe? Ile w takiej sytuacji byłoby powtórek z 11 września 2001? Słowacy, kraj oczywiście zdecydowanie mniejszy, wykonują badanie absolutnie wszystkich. U nas co piąty wykonywany test daje wynik pozytywny, podczas gdy WHO sugeruje…
Według ekspertów organizacji jeżeli na przestrzeni dwóch ostatnich tygodni procent testów pozytywnych jest niższy niż 5 procent, to władze panują nad rozprzestrzenianiem się pandemii. Jeżeli procent jest wyższy, oznacza to, że wykonuje się za mało testów, a zatem liczba zakażeń w społeczeństwie może być znacznie większa niż wynikająca z testów. Analogicznie, jeżeli procent testów z wynikiem pozytywnym stopniowo rośnie, to wiadomo, że epidemia rozlewa się na społeczeństwo znacznie szybciej, niż wskazuje na to liczba potwierdzonych przypadków.