Z rozmów z wieloma osobami wynika, że jak to się mówi problem oceny tego, jak zdalne nauczenie wpłynęło na nasze życie jest wielowymiarowy i złożony. Trochę w myśl zasady, że odpowiedź na pytanie co słychać zależy od tego, gdzie się przyłoży ucho. Może ze względu na tą wielowymiarowość i złożoność rozpocząłem wydawania informatora edukacyjnego. A problem można rozszerzyć – ie tylko zdalna edukacja ale zdalna praca. Zawsze wyzwaniem jest krótkie, jednozdaniowe sformułowanie myśli i odpowiedzi. Zdanie może być dowolnie długie i wielokrotnie złożone… Jak więc zdalna praca, zdalna edukacja wpłynęła na moje życie?
W zasadzie nijak, bo od bardzo dawna jestem zdalnym pracownikiem. O ile mnie pamięć nie myli pierwszą kamerkę pokazującą, jak dzielnie siedzę przed komputerem uruchomiłem prawie dwie dekady temu. To było spowodowane zarzutem ówczesnego dziekana, że mnie nie ma w pracy. Odpowiedziałem – bo pracuję. Zbaraniał, więc zainstalowałem kamerkę jako „materialny dowód w sprawie”. Różnego rodzaju zebrania i posiedzenia zajmują mi znacznie mniej czasu bo nie dojeżdżam na nie tylko „dochodzę” i jest to czysty zysk – prawie trzy godziny na każde spotkanie. Ponieważ całe otoczenie jest zdalne i jakby trochę mniej do tego przygotowane niż ja tracę trochę czasu na tłumaczenie „porażających oczywistych oczywistości”. Nigdy nie byłem lwem salonowym przesiadującym w pakamerze, więc w zakresie życia towarzyskiego nie notuję niepowetowanych strat. Piszę więcej maili, bo nie wszyscy lubią telekonferencje, ale cóż… Generalnie zdecydowanie więcej jest plusów dodatnich!