Wydawało mi się, że na egzaminach dyplomowych nic mnie nie zdziwi, a jednak. Dziś zadałem dwojgu magistrantów z budownictwa zrównoważonego bardzo proste pytanie: czym się różni stacjonarny, ustalony przepływ ciepła (steady state conduction)od niestacjonarnego, nieustalonego (transient conduction). Przy pierwszej osobie był dramat. Po pół godzinie powtórzyłem pytanie. Liczyłem, że zadziała „giełda”. Nie zadziałała! Nie pomogło nawet koło ratunkowe w postaci pytania czym się różni statyka od dynamiki. W moim wieku to człowiek boi się już tylko śmierci. Ja zacząłem się bać o przyszłość świata. Jeśli po semestrze zajęć z metod obliczeniowych, czyli 30 godzinach poświęconych przepływowi ciepła nie zostaje nic to po co były te zajęcia? Jutro mam kolejne i tak się zastanawiam, co powiedzieć, co z tym zrobić.