.
Trudno wyobrazić sobie, byśmy mogli zrobić jakikolwiek krok do przodu, jeśli nie przyznamy sobie szczerze, że bałagan, dezorganizację i ogólne rozwłóczenie w naszym państwie doprowadziliśmy do tego stopnia, że […]
[…] to nasza polska skłonność do robienia rzeczy bez należytego przygotowania i bez odpowiedniego zapasu czasu. Jak zwykle nie chodzi w tym o cechy charakteru jednostek, ale o to, że społecznie rzecz biorąc, jesteśmy wszyscy skłonni do działania nieprzygotowanego, improwizowanego i na ostatnią chwilę. W ten właśnie sposób działają najczęściej nasze mechanizmy administracyjne i państwowe.
Cóż mogę dodać do tych słów. Mijają kolejne dni, tygodnie, miesiące i lata. Zmieniają się rządy, premierzy, prezydenci. A bałagan i dezorganizacja jak entropia rosną. Ryba psuje się od łba. Jeśli tak funkcjonuje „góra” czyli „centrala” to „doły” czują się zwolnione ze wszystkiego począwszy od tak zwanej górnolotnie troski o dobro wspólne. Najpierw mówimy „to nie moja małpa i nie mój cyrk”. Jak robi się gorąco to stwierdzamy – „moja chata z kraja”. A gdy wszystko się wali stwierdzamy ze stoickim spokojem „jaka to piękna katastrofa”. Dominują postawy oportunizmu i konformizmu, dopóki „to” nie dotyczy mnie.