Perfect

Nie da się ukryć, że Perfect to była moja ulubiona kapela. Byłem co najmniej trzy razy na ich koncercie. Na koncertach innych kapel nie bywałem. Maanam, Republika, Oddział Zamknięty. Sorrki, nie byłem na ich koncertach i już nie będę. Z utworów Perfect pochodzą moje ulubione teksty – trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym i żegnam was, już wiem nie załatwię wszystkich pilnych spraw. Ktoś powie, że bardzo smutne i dołujące teksty. Odpowiem, że bardzo realistyczne i prawdziwe! Lider Perfectu zszedł ze sceny niepokonanym, pożegnał się, choć nie załatwił tej ostatniej pilnej sprawy czyli trasy pożegnalnej. Nie daj się zabić, śmiercią zarazić, chcesz się postawić, karton browaru ludziom kup. Skąd te refleksje po „sukcesie” na Zjeździe Dziekanów? Odpowiem…

W Krakowie od kiedy pamiętam działa CEL czyli Centrum ELearningu. W Gdańsku na PG jakoś tak na początku pandemii powstało Centrum Nowoczesnej Edukacji. Mówię komu mogę z grona tak zwanych decydentów, że to jest jedyna droga edukacji nie tylko pandemicznej. Jak grochem o ścianę. Na Zjeździe Dziekanów „starłem” się oczywiście pokojowo na prezentacje z CEN. Na starcie miałem o połowę czasu mniej, więc jak zwykle mnóstwo energii musiałem poświęcić na czyszczenie prezentacji z cennych bo robiących wrażenie ozdobników. Wyszło perfekcyjnie – 15 minut jak ze stoperem. Nie wypadłem nie tylko moim zdaniem ani blado ani gorzej. Więc o co mi chodzi?

Z dyskusji po prezentacjach dowiedziałem się, że CEN ma budżet miliona złotych. Ile wynosi mój budżet? Po 43 latach pracy na uczelni moje uposażenie zasadnicze wynosi 7150 i mam 330 tablicogodzin zajęć bo się zgodziłem zostać profesorem dydaktycznym. Co więcej służę jako jako narzędzie do tworzenia korespondencji seryjnej i wysyłki 70 zindywidualizowanych mejli. Skonfrontujmy to z milionowym budżetem CEN… Dlaczego JMR PG po prostu przydziela taką kasę, a ja się ciągle musze bawić w różne gierki z przeróżnymi miśkami… Wiem o czym piszę! W marcu złożyłem drogą służbową do NERW wniosek. Przepadł bez wieści. No bo cham Gajowy ma tyrać za friko, kaska jest dla lepszych…

Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym…

Żegnam was, już wiem, nie załatwię wszystkich pilnych spraw…

Polemika…

Oczywiście jestem zwolennikiem idei active learning, ale… Starałem się podczas Zjazdu Dziekanów przekonać słuchaczy, że po trzydziestu latach musimy się przede wszystkim zmierzyć z problemem zamiecionym pod dywan – mniejszą liczbą godzin zajęć, czyli „nauczania”. Podałem bardzo konkretny przykład Mechaniki Budowli. Jako młody asystent w ramach „pierwszej mechaniki” prowadziłem pięć godzin zajęć tygodniowo, dziś moi następcy prowadzą dwie godziny. A podczas dyskusji wszyscy zwracali uwagę na… fundamentalne znaczenie mechaniki dla studiów na kierunku budownictwo. Nikomu o zdrowych zmysłach nie przychodzi bowiem do głowy odjechany pomysł sprytnego redukowania znaczenia mechaniki. A że studenci mają z mechaniką kłopot… Wyobraźmy sobie, że studenci medycyny mają kłopot z anatomią więc… Aby spełnić oczekiwania studentów likwidujemy anatomię i… przyszłych pacjentów. Ale przejdźmy do rzeczy!

AAIM PERSPECTIVES| VOLUME 130, ISSUE 3, P376-381, MARCH 01, 2017
Lectures for Adult Learners: Breaking Old Habits in Graduate Medical Education
Avraham Z. Cooper, MD , Jeremy B. Richards, MD, MA, Published:November 28, 2016DOI:https://doi.org/10.1016/j.amjmed.2016.11.009

Zacznę od tego, że autorzy tego artykułu i obrazka są z USA. Przypomnę wszystkim, że USA nie należą do Unii Europejskiej i tam nie ma ECTS. Tak dla ustalenia uwagi… Obrazek jest piękny, idealistyczny, ale pasuje do naszej rzeczywistości jak wół do karety. Nie wiem jaka jest u nas redukcja liczby godzin wykładowych, ale sądzę, że podobna jak dla ćwiczeń. Na tym idealistycznym amerykańskim obrazku content delivery to góra 20 minut z 60, czyli 15 z 45! Przepraszam za szczerość – w naszych warunkach to absurd! Oczywiście można założyć idealistycznie, że dla wykładu zadziała flipped classroom, że studenci będą przygotowani do spotkania z wykładowcą i dyskusje. Ale to jest już mega idealizm. Tak więc z całym szacunkiem… Stosujmy zagraniczne wzorce krytycznie mając świadomość naszej sytuacji… godzinowej.

W prezentacji active learning był piękny przykład przeróbki slajdu dotyczącego sumatora sekwencyjnego Moore’a. Zamiast wymienienia zalet i wad samodzielna praca, czyli na przykład wyszukiwanie w Google, ankieta na temat wyników wyszukiwania i dopiero wtedy nauczycielskie podsumowanie. Wszystko piękne – podsumowanie to góra minuta, wyszukiwanie pięć? Czyli tracę mnóstwo czasu. Oczywiście, zyskują studenci bo się aktywnie uczą, tylko jakby ułamka materiału… I tak przy okazji jeszcze jedna uwaga. W Internecie nie ma wiedzy. W Internecie są dane i informacje (who, what, when, where). Wiedza (how) jak korzystać z informacji przy rozwiązywaniu nowych problemów tworzy się albo nie w naszych głowach w procesie uczenia się. Owszem, w Internecie jest odpowiedź na pytanie how dla pewnych standardowych przypadków. A mądrość… Odpowiedź na pytanie why przychodzi z wiekiem. Mnie z wiekiem rośnie liczba pytań why…

Zakończę anegdotką z moich czasów studenckich. Jeden z moich wykładowców był działaczem PZPR i pewnikiem liczne plena i egzekutywy nie pozwalały mu na przygotowanie się do zajęć. Prowadził więc wykłady w podobnym trybie. Content delivery zajmowało mu jedynie kwadrans. Przez pierwsze piętnaście minut opowiadał o tym, co mówił przez kwadrans na poprzednim wykładzie, przez końcowe o tym co będzie. Jako studenci byliśmy zadowoleni – przedmiot był lekko od czapy i dzięki temu było o 2/3 mniej materiału do egzaminu… Partyjny geniusz edukacji. Nasz narodowy prekursor active learning…

e-budownictwo 2.0

Właśnie przed chwilą zakończyłem mój „występ” na corocznym Zjeździe Dziekanów Kierunku Budownictwo. Nie sądzę, żeby mój głos miał kiedykolwiek szanse dotrzeć wyżej, zabrzmieć bardziej donośnie. Mój przekaz jest bardzo prosty. Kolejny raz mówię to, w co głęboko wierzę. Wiem, usłyszę, że powinienem lepiej, sprawniej przekonywać ludzi do moich racji. Ale jak zwykle nie do końca się z tym zgadzam, z tym czyli z tym przekonaniem, że najważniejsza jest moc przekonywania. Nie mam żadnej marchewki albo kiełbasy (wyborczej) ani szansy aby „przemówić do ręki”. Jest z tym przekonywaniem i jego siłą jak z nauczaniem i uczeniem się. Mogę sobie wypruć żyły ale jeśli ktoś będzie miał bierną albo wrogą postawę i nie nauczy się niczego to nic z tego nauczania nie będzie. Jak ktoś jest z klucza, z definicji na nie bo nie, bo to jest głupie to ja na to nic nie poradzę…