Trzy prezentacje…

Wpis ten uzupełnia to, co napisałem w notatce „Dwie księgo”. Od zawsze uważałem, że Uczelnia powinna mieć oficjalny szablon prezentacji. Jeśli nie uczelnia to wydział… Wydział ma od 2008 roku księgę znaku, ale nie było „woli politycznej” opracowania szablonu wizytówki czy też prezentacji. Tyle fakty…
Na portalu uczelnianym ukazał się „szablon prezentacji”. Jaki jest koń każdy może sprawdzić i zobaczyć. Ponieważ jak stwierdził Szekspir „it’s an ill bird that fouls its own nest” nie będę tego dalej komentował. Można zobaczyć, jak wygląda szablon prezentacji AGH. Ponieważ od wielu lat usiłuję nauczyć Studentów pierwszego semestru jak powinna wyglądać prezentacja i prawidłowe korzystanie z szablonu wydaje mi się, że coś wiem na ten temat. Pozwoliłem więc sobie na przygotowanie własnej wersji szablonu prezentacji. Uwaga – w prezentacji nie ma czcionki Adagio Slab!

Dwie księgi…

Wiele osób zupełnie błędnie odczytało i zinterpretowało moją wypowiedź z ostatniej rady dotyczącą szeroko rozumianej identyfikacji graficznej uczelni. Co powiedziałem… Stwierdziłem, że nasz wydział opracował swoją wydziałową księgę znaku przed ośmioma laty, czyli w roku 2008, na co są namacalne dowody. Tak to jest w polityce przez małe i duże P, że pomysł był przedni, zabrakło zarządzeń wykonawczych czyli determinacji we wdrażaniu. Zażartuję – zabrakło mi determinacji w dążeniu do powstania na wydziale Biura ds. Promocji i Informacji oczywiście z etatami Kierownika i jego Zastępcy i takimi sekcjami jak: Marki i Materiałów Promocyjnych lub Promocji i Informacji w Internecie. Uczelniana księga znaku powstała osiem lat po naszej wydziałowej i co najmniej osiem lat za późno. Tylko tyle i aż tyle. Uważam, że sytuacja, w której pracownicy tej samej uczelni na tej samej konferencji mają prezentacje wykorzystujące różne szablony i rożne wizytówki jest co najmniej zadziwiająca. Czy jesteśmy pracownikami tej samej uczelni, takie modne słowo – drużyną – czy może przypadkowym pospolitym ruszeniem naukowo dydaktycznym?

Po co?

Jeśli prawdą jest to, co na obrazku z komentarza do mojego wpisu na temat sprawdzianu z Mathcada, a nie mam powodu aby w prawdziwość zdjęcia nie wierzyć, to powstaje pytanie, po co ja to wszystko robię… Przecież wystarczy pomnożyć sztuki płyt przez dwa i mamy ich powierzchnię. Pozostaje oczywiście otwarte pytanie co w przypadku płyt o innej powierzchni. No ale może takie płyty są nielegalne. I jak się ma do tego szukanie punktu przecięcia dwóch krzywych lub minimalizacja odległości między krzywymi. Sztuki mnożymy przez dwa i mamy powierzchnię!